Z każdym rokiem coraz trudniej znaleźć miejsce do zaparkowania. Doszło do tego, że mieszkańcy wybierają na parking chodniki i zieleńce, a straż miejska i policja ze zrozumieniem sytuacji toleruje te jawne wykroczenia. Są na osiedlach miejsca od lat zajmowane przez tych samych mieszkańców i takie niepisane porozumienie funkcjonuje z powodzeniem przez lata. Niestety, bywają też mieszkańcy, którzy z pełną premedytacją łamią umowne zasady współżycia sąsiedzkiego i na przykład w miejscach, gdzie zwykle mieszczą się dwa duże samochody ustawiają swój pojazd w sposób uniemożliwiający zaparkowanie innym.
Jeden z takich wypadków opiszemy szczegółowo.
Przy bloku na osiedlu Wierzchowina codziennie parkuje kilkadziesiąt samochodów. Połowa z nich zajmuje niedozwolone fragmenty chodników i terenów zielonych. Właśnie tam tłok jest największy i tylko kulturze i empatii użytkowników możemy zawdzięczać, że parkowanie odbywa się tam w możliwie „cywilizowany” sposób.
Ostatniego dnia 2011 roku parking był wyjątkowo mocno wypełniony samochodami, a w miejscu gdzie zwykle stoją dwa pojazdy, w samym środku zaparkowano Hondę. Szukający miejsca do zaparkowania mieszkaniec bloku (właściciel Opla) ustawił swój samochód obok Hondy, ale na tyle blisko, że obydwa samochody dotknęły się spojlerami. To był jedyny sposób, aby nie tarasować wejścia do klatki schodowej.
Właścicielka Hondy, mieszkanka odległej klatki schodowej, wezwała policję, a ta widząc zaistniałą sytuację ukarała mandatem właściciela Opla mimo, że i Opel, i Honda, i kilkanaście innych samochodów stało w niedozwolonych miejscach – na chodnikach i zieleńcach.
Zdaniem właściciela Opla policjanci nie wykazali się umiejętnością właściwej oceny sytuacji bo zamiast pouczenia osoby, która swój samochód zaparkowała bez wyobraźni i ukarania wszystkich kierowców parkujących w sposób niedozwolony, ukarali osobę niewinną żadnej kolizji, bowiem fakt dotknięcia się pojazdów nie spowodował uszkodzeń, czego dowodem są fotografie wykonane na miejscu "zdarzenia".
Styczeń 2012